Apetyt na Europę

Podziel się

Najpierw do Polski?


„Gdyby miał się kierować tylko sercem, to w pierwszą podróż zagraniczną jako prezydent RFN udałbym się do Polski”, powiedział Joachim Gauck w 2010 roku, kiedy ubiegał się po raz pierwszy o stanowisko prezydenta RFN. Po półtora roku znów startuje w tych wyborach, obecnie jednak ma pewność wygranej. A czy Polska ma pewność, że to nad Wisłę wybierze się w pierwszą podróż?

Kierunek Warszawa
     To bardzo prawdopodobne. To do Warszawy swoje pierwsze wizyty w roli głowy państwa kierował Horst Koehler, wybierany na prezydenta dwukrotnie. Christian Wulff najpierw wprawdzie odwiedził Brukselę, ale zaraz potem udał się do Polski, w której następnie bywał zresztą nie raz.
     Charyzmatyczny, jak o nim piszą, Gauck, z uwagi na swą przeszłość i niekrytą sympatię do Polski może pójść w te ślady. Ten pochodzący z Rostocku, a więc z dawnych Niemiec Wschodnich, pastor, były działacz opozycji w NRD i pierwszy szef Urzędu ds. Akt Stasi ma do Polski nieskrywany sentyment. „Jestem jednym z tych Niemców, który kocha kraj polskich sąsiadów z uwagi na ich porywające umiłowanie wolności”, wyznawał Joachim Gauck w 2010.
     "Der Spiegel" pisał wówczas o swoistej "gauckomanii", jaka opanowała Niemcy. W 2010 roku strony „Gauck na prezydenta federalnego!" miały ponad 30 tysięcy fanów na portalu społecznościowym Facebook. Obecnie jeden fan page 14 tysięcy zwolenników, a grupa popierająca prezydenturę Gaucka 27 tysięcy członków. (dla porównania o wynikach polskich polityków w sieci już od dziś można u nas przeczytać w publikacji ISP o kampanii wyborczej 2011).

Powszechnie popierany nie znaczy zawsze wygodny
     Gauck nie odmieni jednak jakoś diametralnie Niemiec. Prezydent niemiecki pełni funkcje głównie reprezentacyjne. Powinien cieszyć się nieposzlakowaną opinią, zabierać głos w trudnych sprawach, ale nie podejmuje zasadniczych decyzji. Christian Wulff ustąpił ze stanowiska, gdy na jaw wyszły kolejne jego matactwa finansowe, a prokuratura złożyła wniosek o pozbawienie go immunitetu. I tu pojawia się jedno z zadań nowej głowy państwa. Mocno nadszarpnięty wizerunek prezydenta federalnego odbudować musi teraz Gauck. Ma na to duże szanse, będąc kandydatem zgłoszonym przez wszystkie główne partie i cieszącym się tak dużym poparciem.
     Dla stosunków polsko-niemieckich osoba dobrze znająca polską historię i tak otwarcie wyrażająca sympatię dla kraju sąsiada na pewno będzie ważnym partnerem do rozmów. Choć Gauck znany jest też ze słów, które nad Wisłą nie zawsze muszą się podobać – krytykował na przykład, jako ekspert od spraw rozliczeń z komunizmem, polską taktykę „grubej kreski”. Ale i w Niemczech już zapowiadają, że dla partii, które go obecnie popierają, nie zawsze będzie miły i głaszczący po głowie. Były opozycjonista nie boi się mówić także niewygodnych rzeczy.

Polsko-niemieckim strażakiem nie będzie
     Ale w Polsce nie zastaje, w przeciwieństwie do Niemiec, pożarów do ugaszenia. Jego poprzednik Christain Wulff ponad dziesięć razy spotykał się ze swoim polskim odpowiednikiem podczas półtorarocznego urzędowania ich obu. Rok 2011 obfitował w miłe wydarzenia okrągłej rocznicy podpisania polsko-niemieckiego traktatu, więc na każdym kroku podkreślano doskonałe relacje. Które zresztą, trzeba to przyznać, faktycznie są dobre (co nie znaczy, że bez rys, o czym szerzej w moim tekście Czas wyjść poza sferę uśmiechów). Poza tym, jak wspomniałam, niemiecki prezydent nie posiada zbyt dużych kompetencji, kontakty głów państw sprowadzają się więc często do wspólnych wizyt w miejscach pamięci i udziału w uroczystościach. Co też, niewątpliwie, przyczynia się do budowania dobrych, przyjacielskich relacji polsko-niemieckich, ale nie dotyka tych najbardziej palących kwestii. Tu pole do popisu mają członkowie obu rządów czy parlamentów. I, jak widać po ostatnich tygodniach, i oni nie próżnują, a o tym na tych łamach już w najbliższych dniach.

Zapisz się do newslettera
Newsletter