Warszawska stażówka

Tekst:

Instytut Spraw Publicznych

Podziel się

ZaInSPirowana


Panie i Panowie,
podsumowania czas zacząć. Jutro ostatni dzień, a to oznacza, że moje dni w instytutowej, pracowitej Warszawie powoli dobiegają końca.
- Jak było? - już mnie rozpytują na korytarzach.
A ja, no cóż, nie mogę uwierzyć, że to już BYŁO, a nie "jest" lub "będzie".

A więc, było ... inspirująco.
To chyba najlepsze słowo. Bo jak inaczej określić czas, który ma szansę sprawić, że mój wybór zawodu będzie taki a nie inny? Czas, który na każdym kroku zaskakiwał, a więc uczył? Czas, w którym poznałam tyle fantastycznych osób, profesjonalnych, ale bez zadęcia. Otwartych. Sympatycznych. Błyskotliwych.
Hej, już teraz nic nie mogę zyskać, więc to nie wazelina, ale szczera prawda.

I żeby nie było tak, że ja tu dziś nic nie robię, tylko bloga piszę i wspominam - o nie, to nie tak. Piszę maile (duuuuużo maili), odpisuję na maile i szukam adresów mailowych. A pomiędzy tym, ratowaliśmy stworka, który żyje w telefonie Oli i prawie umarł, bo nie jadł i miał za mało "fanu". Ale już odżył, bo pochłonął żelki, loda, wzgardził enerdżi-drinkiem i Ola pogłaskała go po brzuszku.
Poniżej - zdjęcie z reanimacji.



Dziś jest wesoło, ale jutro będzie smutny dzień!
Zapisz się do newslettera
Newsletter