Warszawska stażówka

Tekst:

Instytut Spraw Publicznych

Podziel się

Start z małym poślizgiem, czyli co ja tutaj robię?


Warszawska stażówka
Czyli staż między krakowskim przedmieściem a Nowym Światem

Już się tłumaczę.
Trafiłam tu prosto z krakowskiego przedmieścia. Ale nie tego warszawskiego, pełnego sklepów i tłumów, tylko z tego nieco zamglonego i sennego na południu Polski. Przyjechałam do Nowego Świata, trochę większego, głośniejszego i szybszego. Prosto do Instytutu Spraw Publicznych w Warszawie.
Będę pisać o stażu, o wszystkim, co dla mnie nowe i fascynujące. Będą zdjęcia. Linki.
Zapraszam do czytania i oglądania!

Dzień 1

Rano autobus, metro, krótki spacer. ISP zaczyna pracę o 9.00, a wtedy Warszawa już żyje na dobre. Pierwszego dnia na stażu wszystko jest dla mnie nowe i fascynujące. Mam oczy szeroko otwarte i chłonę intensywność stolicy.
Szpitalna wita mnie remontem. Mam w pamięci jak wyglądała klatka schodowa pod numerem 5. w maju, kiedy zestresowana czekałam na rozmowę kwalifikacyjną. Tynk sypał się ze ścian, schody skrzypiały uroczo, przytłoczone upływem czasu. Dziś do windy można dostać się tylko stąpając po kawałkach kartonów – trwa cyklinowanie. Ściany błyszczą. Cóż, tu też dotarł wielki Nowy Świat.
Ja za to docieram za biurko, od którego trudno mi się pewnie będzie odkleić przez kolejny miesiąc. W pokoju ze mną Ola – niezastąpiona jednoosobowa instytucja od PR. Od dziś z moim małym wsparciem.
Czy na stażach parzy się kawę? A może kseruje tony kartek? Biega z dokumentami? Nic z tego. W ISP pierwszego dnia pędzę na wywiad z profesorem Bralczykiem! W ramach jednego z projektów, Instytut zajmuje się bowiem równymi szansami kobiet i mężczyzn, a ostatnio szczególnie dużo uwagi poświęca ojcom. Prof. Bralczyk opowiedział o tacierzyństwie, poprawności słowa „tato”, a nawet zaproponował, by równouprawnić określenia ojciec i matka zastępując je słowami maciec i ojcatka. Efekty rozmowy można zobaczyć na YouTube: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=8ogrWp1j7BA
Ani się nie obejrzałam, a już wybiła 17.00. Pędzę więc do metra, gdzie kiwam się wśród innych trochę zmęczonych pracusiów w drodze do domów.

Dzień 2

Dziś trochę zdjęć. Przed południem jedziemy do siedziby Agory, przygotowywać debatę poświęconą ojcostwu. Pierwszy raz stoję w warszawskich korkach – na szczęście w doborowym towarzystwie!





Po południu kolejne spotkanie, tym razem w sprawie konferencji na temat partycypacji społecznej. Mam szansę przekonać się jakie emocje towarzyszą omawianiu wszystkich szczegółów. Po prawie dwóch pracowitych godzinach kończymy kompromisem.

Zmęczona wychodzę na Krakowskie Przedmieście  i aż zatrzymuję się z wrażenia. Nigdy wcześniej nie miałam okazji oglądać niesamowitej panoramy na Stadion Narodowy. Owszem, widziałam w telewizji, na zdjęciach, ale nie przypuszczałam, że jest taki ogromny!

Dzień 3

Tak, wiem, że przysługuje mi przerwa. Ale cóż z tego, kiedy pracy tyle, że nie mam czasu zaparzyć sobie kawy??? Ten staż z całą pewnością nie będzie miesiącem zmarnowanym. Dziś mam plan naładowany do granic możliwości. Przed południem jadę z Olą do fantastycznej księgarnio-kawiarni Ukryte Miasto. Łączymy przyjemne z pożytecznym omawiając szczegóły eventu przy przepysznej kawie i ciastku. Mogę z czystym sumieniem polecić Ukryte Miasto! Wpadajcie, bo kawa pyszna.
Przy kawie czas mija dwukrotnie szybciej – to nowe prawo fizyki stworzone przeze mnie na dziś. Ledwo udaje mi się zdążyć na kolejne spotkanie. To już 4 czy 5 projekt w którym maczam palce! Kalendarz powoli zaczyna przypominać pobazgraną mozaikę liczb i strzałek. Niedługo zacznę wiązać supełki na chusteczkach.
Po południu nagroda. Spotkanie w rezydencji Ambasadora USA, w czasie którego uczestniczymy w telekonferencji z aktorką Geeną Davis. Oprócz tego, że grała m.in. mamę Stuarta Malutkiego, prowadzi fundację badającą równouprawnienie w przestrzeni medialnej. Pierwszy raz mam szansę oglądać przebieg telekonferencji. Z powodu korków w Nowym Jorku Geena ma małe opóźnienie. To nic. Kiedy pojawia się na ekranie wita ją burza oklasków i zachwycony ambasador.





P.S. Ciekawe, czy po zrobieniu zdjęcia rezydencji ambasadora mam już własnego satelitę? ;)

Dzień 4

Trochę zwolniłam, ale to tylko pozory. Na dowód – proszę bardzo. Mój kalendarz.



Dziś debata o ojcostwie. Zapowiada się na naprawdę ciekawe wydarzenie. Musimy być na miejscu trochę wcześniej, więc z Instytutu wyjadę po 15.00. Niby mam więc mniej do zrobienia, ale jednak w krótszym czasie. No cóż, do pracy!
Zapisz się do newslettera
Newsletter