Aktualności

Podziel się
Europa

Kryzys w niemieckiej SPD – rozwiązaniem podwójne przywództwo?


Najstarsza i najliczniejsza partia Niemiec, socjaldemokracja, nie może podźwignąć się z kłopotów. Po złożeniu funkcji przez ostatnią przewodniczącą, Andreę Nahles, nikt nie kwapił się do podniesienia pałeczki. Zaproponowano więc ustanowienie podwójnego przywództwa. Ale i ta perspektywa nie motywuje wielu do stawania w szranki. A notowania spadają.

W latach świetności reprezentująca interesy głównie klasy robotniczej SPD potrafiła zgromadzić prawie milion członków - na początku lat 90 było to ok. 943 tysięcy. Obecnie liczba ta osiąga 443 tysiące (dane za 2017). W ciągu ostatnich dziesięciu lat straciła około 100 tysięcy członków, a w tym samym czasie partią kierowało już dziesięciu szefów. I przyjdzie, a raczej przyjdą, kolejni. Andrea Nahles odeszła ze stanowiska szefowej partii i frakcji SPD w czerwcu, po dramatycznej porażce SPD w wyborach europejskich oraz w landzie Brema, uzasadniając swój krok: „brakiem niezbędnego oparcia dla pełnienia obu funkcji”. Nikt jednak wówczas nie chciał podjąć się, choćby tymczasowo, pojedynczego przejęcia partyjnych sterów. Obecnie działalnością ugrupowania zarządza trio, składające się z Manuel Schwesig, premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Malu Dreyer, premier Nadrenii Palatynatu oraz Thorstena Schäfer-Gümbel, odchodzącego przewodniczącego struktur partyjnych w landzie Hesja. Żaden z tych polityków nie chce przejąć i w przyszłości pojedynczej władzy w partii. 

Źle i tylko gorzej
Powodów, które doprowadziły do drastycznego spadku poparcia w partii, która w latach świetności osiągała wyniki powyżej 30%, jest wiele, ogólnoeuropejski trend odchodzenia wyborców od lewicy to jedynie część problemu. Faktem bowiem jest, że typowo socjaldemokratyczny elektorat się zmniejsza na skutek zmian na rynku pracy, wzrostu dochodów oraz większych różnic światopoglądowych. Słabsze socjalnie grupy, niezadowolone z przemian ostatnich trzech dziesięcioleci adresowane są za pomocą lewicowych społecznie postulatów także przez inne partie. Nawet prawicowa, ale w polityce socjalnej populistyczna, Alternatywa dla Niemiec, przyciąga część elektoratu SPD. Dzieje się tak, choć socjaldemokracja skutecznie forsuje kolejne swoje plany, wpisane w umowy koalicyjne. Mimo realizacji takich obietnic jak zwiększenie dodatku na dzieci, zmiany w prawie pracy wprowadzające płacę minimalną czy umożliwiające redukcję etatu z możliwością powrotu do pełnego zatrudnienia oraz nowe reguły w systemie podatkowym, pozostawiające więcej na koncie pracownika, niezadowolenie wyborców się nie zmienia. Powodem tego jest wizerunek SPD jako słabszego koalicjanta u boku silnej kanclerz z CDU. W efekcie, nawet, jeśli postulaty SPD przechodzą, to i tak kojarzone są z Angelą Merkel i jej CDU. Granice podziałów między tymi największymi partiami, także w wyniku wspólnych rządów od 2013 roku, mocno się zacierają. Tracą na tym obie strony, ale socjaldemokracja odczuwa ten trend mocniej. Do tego dochodzą wewnątrzpartyjne spory, rywalizacja o wpływy i ogólny brak pomysłu na partię. Wysuwane pojedyncze, krótkookresowe postulaty wydają się rozpaczliwym poszukiwaniem rozwiązania, nie mają jednak wielkich szans na przyczynienie się do odzyskania zaufania wyborców. Miała zmienić to charyzma i entuzjazm, z jakim walkę wyborczą w 2017 prowadził Martin Schulz, jednak powiew energii wystarczył jedynie na krótko. Jego następczyni w funkcji szefa partii, Andrea Nahles, także potrafiła przez chwilę porwać zwolenników, ale i ona, sama wchodząc w partyjne gierki, stała się ich ofiarą, do czego doszły trudności w wypracowaniu nowej merytorycznej wizji.
W efekcie w wyborach europejskich ugrupowanie uzyskało historycznie najgorszy wynik 15,8%, a w kolejnych sondażach jego notowania poszybowały w dół nawet do 12-13%. Analizy przepływu elektoratu w wyborach europejskich pokazują, że w porównaniu z wyborami do Bundestagu 2017 1,25 miliona wyborców SPD straciła na rzecz Zielonych, a aż dwa miliony postanowiły w ogóle nie zagłosować. Także w landowych wyborach w Hesji w 2018 to Zieloni profitowali z niezadowolenia wyborców socjaldemokracji, a uciekali od niej głównie najmłodsi obywatele. Tymczasem na jesieni odbywają się wybory w trzech wschodnich landach, co tym bardziej wywołuje zniecierpliwienie i żądania zmian. Dominują głosy, że wreszcie partia musi się odważyć wysłać na emeryturę starą gwardię i poszukać nowych twarzy i treści oraz stworzyć nowy profil. Potrzeba jasnych dalekosiężnych idei, a nie małych kroków. Inaczej tendencji spadkowej nie da się wyhamować.

Partią pokierować ma duet
Jedną z pierwszych odpowiedzi na te problemy, która ma następnie umożliwić wypracowanie kolejnych rozwiązań, jest wybór na najbliższym zjeździe partii podwójnego przywództwa w miejsce jednoosobowego szefa. Przynajmniej jedną osobą z dwóch wybieranych musi być, jednocześnie, kobieta. 
Z takim podwójnym przywództwem wiążą się nadzieje połączenia różnych skrzydeł partii, zjednania sobie zwolenników z różnych stron elektoratu oraz ustalenia lepszego podziału pracy. Także przeprowadzenie gruntownej reformy partii w dwójkę byłoby łatwiejsze. Zwolennicy tego rozwiązania powołują się na pozytywne doświadczenia innych partii, zwłaszcza Zielonych. Także Alternatywa dla Niemiec i Die Linke zarządzani są przez dwie osoby Ale nie kryje się także obaw, że para na czele partii może nie zafunkcjonować, nie każdy duet będzie potrafił odpowiednio konstruktywnie współpracować, co z kolei widać po niektórych przykładach z biznesu.
Dwuwładza nie jest też niczym całkowicie nowym w samej SPD. Już w grudniu 2017 pozwolono na takie rozwiązanie w strukturach lokalnych, ale tradycja sięga samych początków ugrupowania, kiedy to w momencie powstania partii w 1875 roku także kierowały nią dwie osoby. Dopiero od czasów po drugiej wojnie światowej obowiązywał model pojedynczego przywództwa.

Oddanie głosu członkom
Nowe, dwuosobowe szefostwo ugrupowania ma zostać wybrane w grudniu, a decydujący głos mają mieć członkowie partii. Obecnie, do końca sierpnia, zgłaszać można kandydatury – w duecie lub pojedynczo. Kandydaci muszą uzyskać poparcie określonej liczby struktur regionalnych – w zależności od ich wielkości. Następnie, do połowy października, 400 tysięcy członków partii ma mieć możliwość dyskusji z i o kandydatach podczas specjalnie organizowanych 20 - 30 konferencji regionalnych. Ma to pomóc wyrobić sobie opinię i oddać głos (listownie lub internetowo) do końca października. Przy czym jeśli żaden kandydacki duet nie osiągnie ponad 50% poparcia, dwie pierwsze pary mają wystartować w drugiej turze. Tak wyrażone przez członków partii zdanie ma być wzięte poważnie pod uwagę, aczkolwiek nie jest ostateczne – zarząd partii zaproponuje 600 delegatom na zjazd, który odbędzie się na początku grudnia, wybór zwycięskiej pary. 

Kolejki kandydatów brak
Wybór ma więc być transparentny, demokratyczny i tym samym odbudować zaufanie członków do partii. Nie oznacza to jednak, że do rozgrywek zgłasza się sznur kandydatów. Czołowe postaci z SPD nie palą się to przejęcia partii w tak złym stanie oraz z dystansem podchodzą do faktu, że to oni musieliby poddać się demokratycznemu wyborowi. Do tej pory większość przewodniczących namaszczana była bowiem w cieniu gabinetów, choć potem potrafili zjednywać sobie poparcie delegatów. Czołowe postaci z rządu, jak Olaf Scholz, wicekanclerz i minister finansów czy Hubertus Heil, minister pracy, nie wyrażają zainteresowania, podobnie jak pytani socjaldemokratyczni premierzy kilku landów. Media spekulują o możliwościach sukcesu ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa oraz sekretarza generalnego SPD Larsa Klingbeila, ale i oni nie zgłaszają chęci. Pojawia się też nazwisko mniej doświadczonej na arenie federalnej polityczki, Franziski Giffey, obecnie minister ds. rodziny. Aktualnie walczy ona jednak, jako kolejny już polityk niemiecki, z zarzutami o plagiat doktoratu. Za gotową do startu i objęcia władzy – w duecie czy w pojedynkę - w partii sama uważa się z kolei Gesine Schwan, kiedyś koordynatorka ds. stosunków polsko-niemieckich, kandydatka na prezydenta federalnego i wieloletnia rektor uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. W partii nie widać dla niej jednak poparcia, a w mediach nie ma specjalnie wiele spekulacji wokół jej osoby. 
Schwan, oddając się do dyspozycji członków partii, w wywiadach nie wykluczała startu z przywódcą młodzieżówki partyjnej, Kevinem Kuehnertem, znanym jako ostry krytyk obecnej Wielkiej Koalicji. Jego nazwisko, niezależnie od raczej nierealnego scenariusza kandydowania w duecie z Schwan, pada z kolei jako to, które przyciągnęłoby wielu niezadowolonych, zawiedzionych i zbuntowanych. Komentatorzy oceniają, że ucieleśnia on dążenie do zmian w partii i dawałby szansę na jej odnowę. Jako pojedynczy kandydat jest jednak uznawany za zbyt młodego i kontrowersyjnego, aby samemu pociągnąć partię. Sam Kuehnert nie wypowiedział się do tej pory jednoznacznie, czy będzie kandydował, stwierdzając, że czuje się na siłach, ale nie podjął jeszcze decyzji.
Pierwsza oficjalna para już jednak stanęła do wyścigu – minister ds. europejskich Michael Roth oraz Christina Kampnann. Rozpoczęli oni formalną kampanię. Wśród postulowanych zmian wymieniają walkę o ochronę klimatu oraz częstsze (co piąta osoba na liście) umożliwienie kandydowania w wyborach osobom bez legitymacji partyjnej. Jako duet podkreślają, jak bardzo się uzupełniają – Roth z doświadczeniem na scenie federalnej a w funkcji sekretarza stanu w ministerstwie spraw zagranicznych – także europejskiej, Kampmann – landowej, aktywni zarówno jako opozycja jak i w rządzie, on - syn górnika, ona wychowana w ekologicznym gospodarstwie rolnym. Zbierają pierwsze głosy poparcia, ale i dystansu, także w swoim regionie. Kolejny duet  posłów do Bundestagu: Karl Lauterbach, specjalizujący się w polityce zdrowotnej oraz Nina Scheer, zajmująca się tematyką ochrony środowiska, dołączył w połowie lipca. Ci ostatni jasno opowiadają się za końcem Wielkiej Koalicji.

Przyszłość socjaldemokracji, przyszłość Wielkiej Koalicji
Roszady personalne nie obejdą się bez wpływu na Wielką Koalicję. Wejście po raz kolejny do sojuszu z chadecją było od początku kontrowersyjne i miało wielu głośnych przeciwników. Ostatecznie członkowie partii opowiedzieli się w głosowaniu za koalicją, ale nie milkną głosy, że należy z niej wyjść. SPD zresztą od początku zapewniła sobie odpowiednią dyplomatyczną możliwość, wpisując do umowy koalicyjnej konieczność ewaluacji osiągnięć wspólnego rządu w połowie kadencji, a więc na jesieni tego roku. Część polityków SPD domaga się, aby ewaluacja posłużyła opuszczeniu Wielkiej Koalicji, postrzegając w tym szansę na odbicie się od dna i odzyskania tych, którzy uważają, SPD straciła przez koalicję z chadecją swoją wyrazistość. Jednoczesna zmiana władzy w partii może temu sprzyjać. Głosy są jednak podzielone, czy wyjście z sojuszu bardziej pomoże, czy zaszkodzi. Sami posłowie do Bundestagu z tej partii nie są zainteresowani rozwiązaniem, które skutkować mogłoby nowymi wyborami. Te bowiem najprawdopodobniej zredukowałyby liczbę mandatów przypadających SPD.
Na razie koalicja będzie trwała, a kolejnych ruchów spodziewać się można najwcześniej na jesieni, po wyborach w trzech wschodnich landach, które obnażą, jak głęboki jest kryzys w SPD i czy podjęte działania okazały się choćby trochę skuteczne. We wrześniu do urn pójdą mieszkańcy Brandenburgii, gdzie obecnie rządzi SPD (wystawiając premiera nieprzerwanie od 1990 roku) wraz z Die Linke. Tam z prawie 32% w 2014 SPD spadło do 19% i socjaldemokratyczny premier, Dietmar Woidke, utrzyma stanowisko jedynie, jeśli do koalicji dojdą Zieloni. W Turyngii SPD jest mniejszym koalicjantem (obecnie 10% poparcia)  przy boku Die Linke i również będzie mogła dalej trwać u władzy jedynie, jeśli w koalicji będą Zieloni. W Saksonii, gdzie wyniki socjaldemokracji nigdy nie były wysokie (obecnie 9%), a na znaczeniu przybiera mocno AfD, wahają się losy koalicji CDU-SPD.
Aktualną sytuację zaostrza fakt, że SPD mocno sprzeciwia się kandydaturze von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej. Jej europosłowie zapowiadają, że nie poprą jej podczas głosowania w Parlamencie Europejskim. SPD powołuje się przy tym głównie na fakt łamania demokratycznych reguł, gdyż ostatecznie nominowano osobę spoza palety tzw. Spitzenkandydatów – kandydatów wiodących. Szefostwo SPD przypomina, że w umowie koalicyjnej zapisano dążenie do wzmacniania demokracji i transparentności procesów decyzyjnych w UE. Podjęta decyzja Rady Europejskiej łamie te ustalenia. Stanowisko socjaldemokratów, podkreślające tak bardzo ich walkę o demokrację, należy jednak rozumieć szerzej niż jedynie troskę o powzięte kiedyś zobowiązania. Krytyka Angeli Merkel (jako współautorki porozumienia z Brukseli) jest po pierwsze, ukłonem w stronę członków i wyborców SPD niezadowolonych z faktu istnienia Wielkiej Koalicji, ale i, po drugie, rozpaczliwym wysyłaniem przekazu, że politycy socjaldemokracji troszczą się o głosy obywateli. Czy taka postawa im pomoże, dopiero się okaże.

Współpraca: Lukas Vogel
 
Zapisz się do newslettera
Newsletter