Aktualności

Tekst:

Instytut Spraw Publicznych

Podziel się

Jarosław Zbieranek dla Dziennika Gazety Prawnej: Kampanie wyborcze w Internecie to niewykorzystany potencjał


Ogromny potencjał Internetu – przede wszystkim możliwość stworzenia w sieci kanału komunikacji pomiędzy kandydatami a wyborcami nie został w 2010 roku wykorzystany - pisze dr Jarosław Zbieranek, kierownik Programu Prawa i Instytucji Demokratycznych Instytutu Spraw Publicznych.


Instytut Spraw Publicznych poddał analizie rolę i potencjał sieci internetowej w kampaniach wyborczych. Uwaga badaczy została skupiona na możliwościach wykorzystywania Internetu do przekazywania przez kandydatów wyborcom kompleksowej, możliwie wyczerpującej informacji (o programie wyborczym, poglądach, kompetencjach), ale także na wykorzystaniu narzędzi umożliwiających nawiązywanie w sieci interakcji - bezpośredniego kontaktu i dialogu pomiędzy wyborcą a kandydatem (np. zadawanie pytań i próśb o sprecyzowanie programu wyborczego). Są to o tyle ważne zagadnienia, że wcześniejsze badania wskazują duże problemy jakie mają polscy wyborcy z uzyskaniem satysfakcjonującej ich wiedzy umożliwiającej świadomy wybór kandydata. Tymczasem Internet staje się coraz bardziej dostępny i tendencja ta ma dużą dynamikę wzrostu – korzysta z niego już 63 % gospodarstw domowych, kiedy pięć lat temu niewiele ponad 35 %.

Badanie Instytutu Spraw Publicznych obejmowało kampanię wyborczą w wyborach samorządowych 2010 roku, ze szczególnym uwzględnieniem rywalizacji kandydatów na urząd prezydenta w największych miastach. Analiza pozwoliła na sformułowanie generalnego wniosku, że Internet był w kampanii samorządowej stosowany tylko w ograniczonym stopniu oraz nie wykorzystano jego potencjału.
Kandydaci na prezydentów miast wyraźnie częściej niż pozostali kandydaci ubiegający się o mandaty – zakładali swoje strony internetowe, czy profile na facebooku (miało je blisko 70 % z nich, kiedy średnio jedynie ok. 10 % wszystkich innych kandydatów). Mimo tego traktowali oni sieć jako jedynie kolejny środek przekazywania tylko podstawowych informacji o sobie i o swoim programie – a więc oferując internautom nie więcej niż swoistą „wirtualna ulotkę wyborcza”. Strony kandydatów lub ich profile w portalach społecznościowych były z reguły zakładane tylko na potrzeby wyborów, zawierały minimum informacji i przez cały okres kampanii wyborczej nie były zmieniane czy aktualizowane. Co bardzo ważne – nie wykorzystywano ogromnego potencjału - narzędzi internetowych, które umożliwiają podjęcie komunikacji pomiędzy wyborcami i kandydatem. Tylko 65 % z posiadających swoje strony badanych kandydatów na prezydentów miast zaoferowało bowiem swoim wyborcom możliwość przekazania pytań czy uwag – wskazując im podstawowe narzędzia – kontakt mailowy, elektroniczny formularz, czy też profil na facebooku. Zespół projektowy postanowił sprawdzić na ile nawet te nieliczne mechanizmy są skuteczne i czy są drożne. W tym celu wysłano do kandydatów pytania o konkretną kwestię związaną z programem wyborczym (np. o rozwiązania dotyczące transportu publicznego). Okazało się, że większość z pytań pozostała bez odpowiedzi. Kandydaci udzielili ich jedynie na 38 % pytań zadanych e-mailem, 28 % zadanych z uwzględnieniem formularzy zawartych na stronie kandydata, a najmniej – bo jedynie 13 % odpowiedzi uzyskały pytania zawarte na ogólnodostępnych profilach facebooka.

Warto zauważyć, że część kandydatów wykorzystała sieć do próby dotarcia do  lokalnych mediów, licząc, że za ich pośrednictwem – uda się również dotrzeć do wyborców. Niestety, inicjatywy te głównie opierały się na skrajnej banalizacji przekazu. Jednym z przykładów takich działań był umieszczony na stronie internetowej film kandydata na prezydenta miasta, który pływa w basenie ubrany w garnitur.

Wnioski płynące z raportu Instytutu Spraw Publicznych nie są optymistyczne. Ogromny potencjał Internetu – przede wszystkim możliwość stworzenia w sieci kanału komunikacji pomiędzy kandydatami a wyborcami nie został w 2010 roku wykorzystany. Warto zastanowić się, czy sytuacja ulegnie zmianie w nadchodzącej kampanii wyborczej do parlamentu. Jak się wydaje, do bardziej przemyślanego wykorzystania Internetu kandydaci zostaną wręcz zmuszeni. W ich arsenałach po raz pierwszy zabraknie bowiem zakazanych przez prawo wyborcze płatnych spotów telewizyjnych, radiowych i dużych bilbordów. Pozostaje mieć nadzieję, że rozwój kampanii w Internecie podniesie jej merytoryczny, a nie rozrywkowy wymiar.

Artykuł ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej w dniu 13.07.2011
 


 

  • Informacje o kampanii wyborczej w Internecie znajduje się w raporcie ISP Kampania w sieci
  • Pozostałe analizy i raporty ekspertów Instytutut Spraw Publicznych dotyczące problematyki wyborczej znajdą Państwo na naszej stronie internetowej wybory parlamentarne 2011
Zapisz się do newslettera
Newsletter