Wiedzieć to mieć zdolność do partycypacji. Powtórzmy tę prostą prawdę, ponieważ po raz kolejny okazuje się, że aby ją wykazać nie wystarczy zdrowy rozsądek ani przepis ustawowy. Znowu obywatel musi przejść przez całą ścieżkę postępowania administracyjnego – od wydania decyzji, aż po rozprawę przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, żeby móc zrealizować swoje prawo do dostępu do informacji publicznej.
Niestety po raz kolejny okazuje się też, że niechęć do dzielenia się informacjami jest nie tylko przypadłością urzędników, ale dotyczy również najprostszych form organizacji społecznej – tym razem jednostek pomocniczych samorządów. Sołectwa, bo o nich będzie mowa w tej wiadomości, bądź co bądź są wyrazem chęci wspólnego i oddolnego działania członków jakiejś konkretnej lokalnej społeczności (stąd też w pewnym sensie są podobne do stowarzyszeń). Mogłoby się zatem wydawać, że ci, którzy decydują się stworzyć taką jednostkę i nią zarządzać, zasiadając w zgromadzeniach wiejskich, czy obejmując funkcje sołtysów będą niejako z natury otwarci na obywatela i współmieszkańca. Nic bardziej mylnego. Historia sporu z wójtem gminy Kowale Oleckie w który zaangażowało się Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich (SLLGO), dowodzi, że nawet w sprawach dotyczących poziomu sołectwa typowa biurokratyczna mentalność może być bardzo silna.
W październiku 2011 roku SLLGO zwróciło się do wójta gminy Kowale Oleckie o udostępnienie list obecności na zebraniach wiejskich sołectw wchodzących w skład gminy, z lat 2009-2012. Stowarzyszenie chciało ustalić, kto konkretnie podejmował decyzje o wydatkowaniu środków z funduszy sołeckich. Można by się spodziewać, że tego rodzaju informacja jest niejako z definicji otwarta. Wszak wiedza o tym, kto decyduje o publicznych pieniądzach w tak małej społeczności, jaką tworzy sołectwo, powinna być osiągalna dla każdego i bez żadnych ograniczeń. Tymczasem wójt odmówił udostępnienia list twierdząc, że nazwiska osób uczestniczących w zebraniach wiejskich nie są informacją publiczną i podlegają ochronie, tak jak dane osobowe.
SLLGO zwróciło się więc do samorządowego kolegium odwoławczego, które podzieliło stanowisko wójta kierując sprawię do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie. WSA w Olsztynie wydał wyrok (II SA/Ol 194/12) podtrzymujący decyzję wójta i kolegium, i przedstawiając doń kuriozalne uzasadnienie. Sąd stwierdził na przykład, że „[…] z uwagi na powierzenie zebraniu wiejskiemu funkcji uchwałodawczej w sprawach publicznych dotyczących jednostki pomocniczej gminy, kwestie związane ze zwołaniem i przebiegiem zebrań wiejskich stanowią informację publiczną.”. Można by zatem sądzić, że i imienna lista uczestników takiego zgromadzenia też będzie informacją publiczną. Ale w kolejnym akapicie sąd sam sobie zaprzeczył wskazując „[…] że osoby biorące udział w zebraniach wiejskich nie wyraziły zgody na udostępnienie ich danych osobowych” i z tego tytułu należy się im ochrona prywatności. Po tym wyroku Stowarzyszeniu nie pozostało nic innego jak zwrócić się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
NSA w wyroku (II SA/Ol 194/12) z początku grudnia br. uznał zasadność skargi SLLGO nakazując ujawnienie nazwisk uczestników zebrania wiejskiego. W momencie, gdy powstawał ten tekst nie opublikowano jeszcze pisemnego uzasadnienia. Warto jednak podkreślić dwa kluczowe elementy tego wyroku.
Przede wszystkim, sędzia podkreśliła, że „prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu wyłącznie ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy” – to się rozumie samo przez się. Ale sędzia wskazała też, że osoba decydując się na udział w zebraniu wiejskim, które jest organem stanowiącym sołectwa – podmiotu prawa publicznego, staje się osobą pełniącą funkcję publiczną (nie mylić z funkcjonariuszem publicznym). Współdecyduje bowiem o sprawach istotnych tak dla sołectwa, jako komórki instytucjonalnej, jak i dla społeczności, która tę organizację tworzy.
I tu, poza kwestią dostępu do informacji publicznej, kryje się jeszcze jedno bardzo ważne przesłanie – w szczególności z perspektywy aktywnego uczestnictwa w życiu publicznym. Chcąc brać udział w podejmowaniu decyzji publicznych musimy się zgodzić na współodpowiedzialność za te decyzje i na to, ze ktoś będzie i nas chciał za nie rozliczyć. Partycypując nie jesteśmy już tylko osobami prywatnymi.
Autor: Grzegorz Makowski
Źródło: SLLGO, Rzeczpospolita, Centralna Baza Orzeczeń Sądów Administracyjnych
Tekst przygotowano w ramach projektu "Decydujmy razem. Wzmocnienie mechanizmów partycypacyjnych w kreowaniu i wdrażaniu polityk publicznych oraz podejmowaniu decyzji publicznych" współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.