Aktualności

Tekst:

Instytut Spraw Publicznych

Podziel się

Biuletyn Kompas - Niejasne prawo prasowe zagrożeniem dla lokalnych portali informacyjnych


Informacja to punkt wyjścia dla wszelkiego rodzaju partycypacji. Bez wiedzy o tym, co dzieje się wokół nas – w społeczności lokalnej, samorządzie, stowarzyszeniu, trudno podejmować decyzje, działania, etc. Na poziomie lokalnym, podobnie jak w skali kraju, głównym źródłem informacji powinny być media.

Tymczasem, jak powszechnie wiadomo, lokalne media w Polsce są słabe. Często są uzależnione od wsparcia lokalnych samorządów lub przedsiębiorców. Padają ofiarą miejscowych rozgrywek politycznych lub po prostu stają się tubą propagandową lokalnych władz, nie mogąc pełnić swojej podstawowej misji. Problem ten dotyczy tradycyjnych mediów, a w głównej mierze lokalnej prasy. Stąd też w miejscach, w których nie jest ona w stanie spełniać swojej podstawowej funkcji, pojawiają się lokalne portale informacyjne. Nierzadko są one zakładane przez pojedynczych mieszkańców, czasem przez grupy, stowarzyszenia, czy fundacje, które angażują się w lokalne życie publiczne. Bywa, że owi dziennikarze-amatorzy stają konkurencją dla miejscowych mediów, a przez lokalnych polityków i urzędników traktowani są jako zagrożenie – zwłaszcza, gdy upowszechniają niekorzystne dla nich informacje. Władza samorządowa i lokalny biznes próbują czasem tłamsić lokalne media, odcinając np. dostęp do środków publicznych. Natomiast w walce z lokalnymi portalami internetowymi, które są relatywnie tanie i dzięki temu w dużym stopniu niezależne, coraz częściej wykorzystuje się prawo prasowe, co jest swego rodzaju paradoksem. Metod tej walki jest co najmniej kilka.

Jedną z nich jest na przykład składanie pozwów do sądu przeciwko administratorom lokalnych serwisów internetowych, w związku z komentarzami czytelników, które są nie w smak burmistrzom, wójtom, czy prezydentom. W 2009 roku lokalnemu serwisowi www.naszakalwaria.pl takie powództwo wytoczył burmistrz Kalwarii Zebrzydowskiej. Powoływał się przy tym na art. 38 ustawy prawo prasowe, na podstawie którego można najwyraźniej potraktować komentarz czytelnika serwisu jako materiał prasowy tej samej kategorii co na przykład artykuł. Burmistrz poczuł się znieważony przez czytelników portalu i żądał od administratora usunięcia wpisów, twierdząc, że są one materiałami prasowymi. Po wielu miesiącach walki sądowej ostatecznie wygrała „Nasza Kalwaria”. Nie jest jednak trudno sobie wyobrazić, że tego rodzaju powództwa mają odstraszać potencjalnych krytyków. W przypadku mniej odpornych administratorów mogą one skutkować autocenzurą.

Inną metodą jest wysuwanie pod adresem lokalnych portali internetowych oskarżeń, jakoby prowadziły działalność o charakterze prasowym, bez uprzedniej rejestracji. Problem w tym, że odwołując się do art. 7 ustawy prawo prasowe można dowodzić, że nawet przekazy teleksowe, biuletyny, programy radiowe i telewizyjne, czy kroniki filmowe, są wynikiem prowadzenia działalności prasowej i jako takie powinny podlegać rejestracji. Podobnie jest w przypadku prowadzenia stron internetowych. Choć w oczywisty sposób taka działalność różni się od wydawania dziennika, tygodnika, czy magazynu, to niejasne przepisy prawa prasowego powodują, że aby to stwierdzić potrzebna jest interwencja sądu. Skutkiem takiej interpretacji prawa  jest perspektywa postępowania sądowego, które może zakończyć się grzywną lub nawet pozbawieniem wolności. To już wystarcza, żeby przyblokować nawet najlepiej  funkcjonujący niezależny portal, który informuje o życiu publicznym w gminie, powiecie, czy województwie. Przykładem może być tu sytuacja, w której znalazła się strona www.wrzeszcz.info.pl założona, jak łatwo się domyślić, przez mieszkańców Wrzeszcza. Narazili się oni lokalnemu biznesmenowi publikując krytyczne wobec niego artykuły. Ten oskarżył portal o prowadzenie działalności prasowej bez rejestracji i domagał się wycofania niewygodnych dla niego materiałów. Sprawa przeszła przez kilka sądów. W pierwszej instancji przedsiębiorca uzyskał zakaz upowszechniania spornych publikacji. Kolejny wyrok był jednak dla niego niekorzystny. Portal z Wrzeszcza obronił swoją pozycję.

Oboma wspomnianymi przypadkami zainteresowała się między innymi Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Dzięki temu administratorzy tych stron otrzymali profesjonalną pomoc prawną. Wiadomo jednak, że tego rodzaju sytuacji jest więcej i nie zawsze kończą się po myśli dziennikarzy-amatorów. Wszystkie one dowodzą jak łatwo nieprzychylne działania lokalnych władz, czy biznesmenów mogą przyczynić się do ograniczenia dostępu do informacji. Takie wydarzenia oczywiście nie sprzyjają aktywności obywatelskiej i zaangażowaniu w życie publiczne. Stąd też, być może, należałoby rozważyć wprowadzenie zmian w prawie prasowym, tak aby nie można było go wykorzystywać na niekorzyść życia publicznego w lokalnych społecznościach. Taką nowelizację próbowało przeforsować Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa. Niestety nie doszła ona do skutku.


Autor: Grzegorz Makowski

Źródła: materiały własne, HFPC


 



Tekst przygotowano w ramach projektu "Decydujmy razem. Wzmocnienie mechanizmów partycypacyjnych w kreowaniu i wdrażaniu polityk publicznych oraz podejmowaniu decyzji publicznych" współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
 

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 

Tekst pochodzi ze stron Projektu "KOMPAS" realizowanego przez Instytut Spraw Publicznych (www.isp.org.pl/kompas) i finansowanego przy udziale środków Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe.

Zapisz się do newslettera
Newsletter