Aby konsultacje społeczne – jedna z najczęściej stosowanych metod włączania obywateli w procesy decyzyjne – były efektywnym sposobem legitymizowania rozwiązań przyjmowanych przez władze, muszą one spełnić kilka podstawowych warunków. Jednym z nich jest poważne traktowanie uczestników konsultacji. Chodzi przy tym nie tylko o uwzględnianie ich postulatów i propozycji – gdyż władze nie są nimi związane – ale również o rzetelną informację o finalnej decyzji i jej wyczerpujące uzasadnienie z odniesieniem do argumentów podniesionych przez mieszkańców. Lekceważenie zebranych w toku konsultacji opinii może prowadzić do wytworzenia w uczestnikach konsultacji przekonania o braku sensu włączania się w tę procedurę. Przekroczenie pewnej „masy krytycznej” nieuwzględnionych propozycji obywateli niesie natomiast ryzyko utraty legitymizacji i poparcia dla podejmowanych przez władzę publiczną działań. Niestety, tego rodzaju przypadki wciąż zdarzają się w praktyce.
Niedawno taka sytuacja miała miejsce w Warszawie. W ramach zainicjowanego przez ratusz projektu „Warszawa w dobrej kondycji” w mieście ma powstać 100 siłowni na świeżym powietrzu – po kilka w każdej dzielnicy. W pierwszym etapie projektu, do końca lipca zbierane były propozycje mieszkańców dotyczące lokalizacji poszczególnych siłowni; najpopularniejsze z nich miały zostać zagospodarowane. W konsultacje zaangażowało się ponad 26 000 mieszkańców. Warszawiacy wskazali 5 500 miejsc, w których chcieli, by stanęły takie obiekty. Formalnoprawną weryfikację przez urzędników przeszło 200 spośród wskazanych lokalizacji. W kolejnym etapie projektu poddano konsultacjom społecznym zaproponowane przez mieszkańców miejsca, w których możliwe byłoby zainstalowanie siłowni.
Między innymi, dotyczyło to 22 miejsc wskazanych na Woli; w tej dzielnicy ma powstać 7 nowych siłowni „pod chmurką”. Po głosowaniu, na drugim miejscu znalazła się lokalizacja określona w ankiecie jako „okolice osiedla przy ul. Górczewskiej 181”. Jednak wolscy radni uznali wybrane przez mieszkańców miejsce jako „niefortunne” i zadecydowali, że siłownia powstanie gdzie indziej – w rejonie ulic Antka Rozpylacza i Redutowej. Swoją decyzję uzasadnili tym, że w wybranym przez nich miejscu siłownia będzie lepiej dostępna dla mieszkańców Woli; poza tym, wskazany w konsultacjach teren nie należy do dzielnicy, ale Zarządu Dróg Miejskich, co oznacza, że trzeba by płacić za niego czynsz. Zastrzeżenia radnych wzbudziła też sama procedura konsultacyjna – niejawność głosowania (uczestnicy nie musieli podawać swojego imienia i nazwiska) oraz fakt, że w konsultacjach brali udział nie tylko mieszkańcy najbliższych okolic. Trzeba dodać przy tym, że procedura konsultacji była wcześniej zatwierdzona przez ratusz. Co więcej, chociaż co do zasady konsultacje społeczne nie są wiążące dla władz, w tym przypadku obiecano mieszkańcom, że siłownie staną w wybranych przez nich miejscach.
Decyzja radnych oburzyła mieszkańców, którzy odebrali ją jako lekceważenie dla ich zaangażowania i opinii. Szczęśliwie, sprawa zakończyła się korzystnie dla nich: ostatecznie siłownia powstanie w miejscu, które zostało przez nich wskazane. Opisana sytuacja rodzi jednak pytanie o podejście władz do instytucji konsultacji społecznych, w mieszkańcach natomiast może wytworzyć przekonanie, że ich udział w podejmowaniu decyzji jest de facto traktowany czysto fasadowo i nie ma dla władz większego znaczenia. Trzeba bowiem pamiętać, że o sensie konsultacji społecznych przesądza przekonanie obywateli, że ich aktywne uczestnictwo w tej procedurze faktycznie coś zmienia.
Autor: Anna Krajewska
Źródła: www.gazeta.pl, www.wdobrejkondycji.waw.pl
Tekst przygotowano w ramach projektu "Decydujmy razem. Wzmocnienie mechanizmów partycypacyjnych w kreowaniu i wdrażaniu polityk publicznych oraz podejmowaniu decyzji publicznych" współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.