Instytucja wysłuchania publicznego najogólniej rzecz biorąc kuleje. Została uregulowana w przepisach ustawy o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa, chociaż z lobbingiem ma niewiele wspólnego. Przy tym fakt, że ta ustawa jednocześnie narzuca usankcjonowanie instytucji wysłuchania w regulaminie Sejmu, budzi wątpliwości natury konstytucyjnej. Ramy prawne wysłuchania publicznego w Polsce są zatem dość wątłe.
Z praktyką też nie jest najlepiej – ani rząd, ani parlament nie palą się do stosowania wysłuchań, bo nie ma żadnych wytycznych odnośnie tego, kiedy je stosować. Wysłuchania zdarzają się więc raczej sporadycznie. Póki co, nie udało się też przeniesienie tej instytucji na poziom lokalny. Projekt prezydenckiej ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w samorządzie terytorialnym, współdziałaniu gmin, powiatów i województw oraz o zmianie niektórych ustaw, który zawierał ramowe przepisy dotyczące organizacji wysłuchań w samorządach nie trafił nawet do laski marszałkowskiej.
Niemniej, na fali zainteresowania partycypacją i na bazie skromnych, ale mimo wszystko obiecujących doświadczeń stosowania wysłuchania publicznego, świadomość istnienia tego mechanizmu przebija się do społeczeństwa. Niedawno na próbę zastosowania tego mechanizmu zdecydowały się władze Katowic.
Motywacje katowiczan były chwalebne, bo tamtejsi radni uznali, że miejscowa uchwała regulująca tryb lokalnych konsultacji publicznych jest dość archaiczna i zamiast sprzyjać zaangażowaniu obywateli w życie publiczne działa wręcz na odwrót. Ot, na przykład próg złożenia skutecznego wniosku o zorganizowanie konsultacji społecznych to aż 10% mieszkańców uprawnionych do głosowania, czyli konieczne jest zebranie pod takim postulatem ok. 30 tys. podpisów. Radni postanowili to zmienić, a przy okazji wysłuchać, co na ich propozycje zmian mają do powiedzenia obywatele Katowic. Ogłosili więc, że skorzystają z formuły wysłuchania publicznego.
Niestety, organizując całą procedurę popełniono szkolne błędy, które spowodowały, że jej efektywność jest raczej niska. Wysłuchanie zaplanowano na godz. 11 w środę, 30 maja. Trudno było więc spodziewać się dużej frekwencji, a co za tym idzie jakiejkolwiek intensywnej wymiany myśli między lokalną władza i mieszkańcami. Spośród tych, którzy uprzednio zgłosili chęć wyrażenia swojej opinii w omawianej sprawie, przyszło zaledwie dziewięć osób (głównie studentów i przedstawicieli organizacji pozarządowych). Przebieg posiedzenia rady też nie sprzyjał formule wysłuchania. A sam proces, póki co, nie doczekał się jeszcze odpowiedniego udokumentowania. Nie opracowano na przykład zgłaszanych uwag, nie przygotowano protokołu, z którego by wynikało, który postulat został przyjęty, który nie i dlaczego.
Niemniej, nie należy się zniechęcać. Katowice prawdopodobnie były pierwszym miastem, które podjęły próbę zastosowania wysłuchania publicznego. Nie udało się ono zbytnio, ale być może inne samorządy podążą za tym pomysłem i ucząc się na błędach znanych już z praktyki wysłuchania na poziomie krajowym oraz doświadczenia katowiczan, swoje wysłuchania zorganizują lepiej.
Autor: Grzegorz Makowski
Źródło: materiały własne, PAP, Gazeta Wyborcza Katowice
Tekst przygotowano w ramach projektu "Decydujmy razem. Wzmocnienie mechanizmów partycypacyjnych w kreowaniu i wdrażaniu polityk publicznych oraz podejmowaniu decyzji publicznych" współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.