Niewiedza oraz brak zainteresowania wyborców mogą spowodować, że po raz kolejny wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się przy bardzo niskiej frekwencji, a kampanię zdominują tematy dalekie od pytań o przyszłość Europy. Partie polityczne wybory te często traktują jako poligon przed zbliżającą się serią elekcji: samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich, co jeszcze bardziej zniechęca Polaków do udziału w głosowaniu - piszą dr Agnieszka Łada i dr Jacek Kucharczyk na łamach Bloomberg Businessweek Polska.
Badania przeprowadzone w ubiegłym roku przez Instytut Spraw Publicznych pokazały, że 70 proc. Polaków nie potrafi wymienić z nazwiska choćby jednego europosła. Pozostali wymieniali najczęściej Jerzego Buzka. Zapewne z racji pełnienia przez niego przez pół kadencji prestiżowej i ważnej funkcji. Ale dalej było już tylko gorzej – na kolejnych dwóch miejscach znaleźli się posłowie znani głównie z brylowania w mediach, którzy nie splamili się nadmierną pracowitością w europarlamencie. Natomiast najbardziej pracowici i skuteczni w społecznej świadomości niemal nie zaistnieli. Badania pokazały także brak wiedzy o tym, czym się zajmuje Parlament Europejski. Ankietowani na ogół nie potrafili wymienić chociaż jednej podjętej przez PE decyzji, która byłaby dla nich osobiście istotna. Mało tego, co drugi z nich nie był świadom, że posłowie są wybierani przez ogół obywateli, a nie na przykład wskazywani przez polski Sejm czy prezydenta.
Więcej w najnowszym numerze Bloomberg Businessweek: http://sklep.rp.pl/sklep/bloomberg_businessweek.php